wtorek, 25 października 2016

Co dźwięczy w Czaszce / Kamil Kowalczyk + Morkebla + African Ghost Valley

Czaszka to micro-label stacjonujący w Edynburgu i prowadzony przez Michała Fundowicza. Repertuar wydawnictwa, o którym donosiłem na początku roku, jest wielce eklektyczny, a każda premiera to zdecydowanie odmienna estetyka. Od techno, przez ambient, po industrial, czy vaporwave. Tym co łączy wszystkie projekty i pozwala zachować spójność programową labelu jest otwartość na eksperyment, oraz bezkompromisowe przekraczanie dźwiękowych granic abstrakcji. Trzy premierowe kasety, to trzy nowe wcielenia Czaszki, za wyjątkiem materiału Kamila Kowalczyka, trudne do ujęcia w gatunkowe ramy. Wszystkie jednak potwierdzają rosnący potencjał artystyczny wydawnictwa.

KAMIL KOWALCZYK "Andromeda"

Z trzech nowych premier tylko "Andromedę" można umieścić w konkretnej stylistyce. Nagranie jawnie wpisuje się w estetykę drone ambient. Jego autorem jest Kamil Kowalczyk, kolejny szkocki emigrant, od kilku lat związany z tamtejszą podziemną sceną eksperymentalną.

Mimo kosmicznych konotacji (tytuł) "Andromeda" to raczej leniwe dryfowanie po przestronnym oceanie, gdzie falami są dźwięki rozbujane sinusoidalnym ruchem, a oceanem statyczny, monumentalny dron. To dron w różnych fazach skupienia, w zależności od kondensacji brzmienia złożonego z noisowego granulatu, mgławicy szumów i prześwitujących przez te warstwy pociągłych harmonijnych plam. Materia dźwiękowa zakomponowana została na kilku pokrewnych częstotliwościach od chropowatych, zaszumiałych tekstur, przez niskie, dojmujące chroboty, aż po świetliste burdony. Bliskie sąsiedztwo tych ścieżek i ich muzyczna koegzystencja, prowadzą do pojawiania się dźwiękowych mutacji, w postaci rozwibrowanych pogłosów, które z biegiem narracji zawłaszczają dla siebie co raz więcej przestrzeni kompozycji. Tak gęsto i linearnie ułożone ślady, ich podskórna pulsacja i hipnotyczny dryf zacierają granicę między dźwiękiem rzeczywistym, a słuchowym złudzeniem, dopowiedzianym wyobraźnią słuchacza.

Udane realizacje z nurtu drone ambient to takie, które działają nie tylko na słuch, ale i na ciało. Estetyka ta wydawać się może jednak mało wysublimowana jeśli chodzi o nakład pracy twórcy. Artystyczne działania zazwyczaj oparte są na ekstrakcji materiału z kilku dźwiękowych szlaków, których umiejętne zestawienie wprowadza słuchacza w stany transcendentne, bliskie hipnozie, medytacji, czy narkotycznego tripu. Kowalczyk po wyselekcjonowaniu dźwięków i dostrojeniu ich w jeden rezonujący rdzeń, czuwa głównie nad odpowiednią muskulaturą brzmienia. Jego nagranie zachwyca dostojnym i wręcz majestatycznym charakterem. Z rozmachem wypełnia dźwiękową łuną pomieszczenie, w którym "Andromeda" rozpościera się z głośników.

Muzyka Kowalczyka jest wyrazista i charakterna, a gesty producenta pewne i przemyślane. Słychać tu przede wszystkim artystę osłuchanego, wcale nie skuszonego rzekomą prostotą dronowej estetyki. To twórca świadomy gramatyki jaką rządzi się gatunek, doskonale panujący nad materiałem i uzyskujący przekonujące rezultaty.

MORKEBLA "A field of secondary craters"

Pod nazwą Morkebla występuje włoski producent Alberto Rosso, związany wcześniej z takimi tuzami europejskiego niezalu jak labele Where To Now?, czy Farbwechsel. W Czaszce ukazała się krótka ep-ka artysty, będąca kwintesencja jego muzycznego emploi.

Ciężkie mechaniczne pętle dozujące uderzenia, w mozolnych tempach, chłodne brzmienie perkusjonaliów, ambientowa przestrzeń i drony, a do tego świetliste melodie wyrastające z mrocznego tła, niczym kolorowa tęcza w postindustrialnym krajobrazie. Tak mniej więcej prezentuje się muzyka Włocha. Ulotność syntezatorowych ilustracji, pociągłe pasaże onirycznych klawiszy, analogowa melodyjność podszyta melancholią, spotykają się z arsenałem połamanych uderzeń, kapryśną rytmiką i dźwiękami o przemysłowej proweniencji. Dominują jednak te pierwsze i to one mają wpływ na łagodny, zamyślony nastrój nagrania. Mamy więc do czynienia z konwencją nieomal piosenkową, opartą na prostych melodiach i ciepłych brzmieniach, przemycającą ducha muzyki pop w vaporwave'owej odsłonie.

AFRICAN GHOST VALLEY "UCCIDE"

Ten kanadyjsko-europejski (tak sam się określa) duet jest na tyle zróżnicowany dźwiękowo i artykulacyjnie, że umyka próbom klasyfikacji. "UCCIDE" to kalejdoskop dźwięków zdegradowanych; kostropatych, brudnych, niepokojących, układających się w abstrakcyjną narrację. Mroczne burdonowe suity, podążające w towarzystwie ciernistych trzasków i szumów, kontrastują ze zgiełkliwymi kulminacjami i metalicznymi przesterami. W tym niespełna dwudziestominutowym szkicu wyraźnie zarysowują się inspiracje klasyką brytyjskiego industrialu. Najkrótsza na kasecie kompozycja "Cage" mogłaby stanowić suplement do ep-ki Coil'a "How to Destroy Angels". Z kolei hipnotyczny utwór tytułowy, wieńczący materiał, mógłby znaleźć się na jednym z późniejszych wydawnictw brytyjskiej legendy, gdzie kluczową rolę odgrywały wątki dronowe i dark ambientowe, choćby na "Astral Disaster". W pozostałych kompozycjach, również pojawiają się wątki wskazujące na mocną inspiracją dyskografią Coil. Z racji mojego uwielbienia dla twórczości Balance'a i Christopherson'a i z powodu tego, że nigdy nie pogodzę się z ich brakiem, często obdarowuje sentymentem nagrania, w których rozpoznać można ich duchową obecność. Tak jest również w przypadku AGV, choć chętniej posłuchałbym bardziej rozbudowanej formy.


2016, CZASZKA (rec)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz